czwartek, 28 marca 2013

Luksus na mojej twarzy - Nuxe Nirvanesque Enrichie

Witajcie!

W życiu każdej z Nas nadchodzi taki czas, kiedy dokładniej przyglądamy się swoim buźkom. Tu i ówdzie poszukujemy pierwszych zmarszczek, których większość z Nas się bardzo boi. W tym roku, obchodzę,,, okrągłe urodziny :) Cóż, nie oszukujmy się czas płynie :) Do tej pory, wybierając kremy do twarzy skupiałam się raczej na nieco innych problemach niż zmarszczki. Czasem sięgałam po sera ujędrniające, jednak od kremów stroniłam. Jakiś czas temu otrzymałam do przetestowania Crème Nirvanesque® Enrichie Krem przeciw pierwszym zmarszczkom mimicznym – dla cery suchej i bardzo suchej. Cały zestaw Nuxe pokazałam TU.



Czym jest NUXE?

Nuxe to francuska marka kosmetyków, opierająca się głównie na naturalności. Nie stosuje w produkcji parabenów, olejów mineralnych, sztucznych barwników, składników pochodzenia zwierzęcego, nie powoduje powstawania zaskórników. Najlepiej odda to przesłanie Nuxe:

"MARKA OZNACZAJĄCA NATURĘ i LUKSUS (LUXE)   
 Proste i wymowne logo: drzewo   
 Symboliczne hasło przewodnie: NATURALNIE PIĘKNA
 "Czerpiąc z cudownej (fr. Prodigieux®) mocy przyrody, tworzę produkty łączące w sobie skuteczność i zmysłowość, dla piękna skóry" – Aliza Jabès, prezes Grupy NUXE" 
cyt. Nuxe



Przyznacie, że to intrygująca zapowiedź. Ja, z ogromną ciekawością zaczęłam stosować ów krem. W opisie czytamy: "Krem stworzony z myślą o skórze wymagającej większej niż skóra normalna troski. Trio opatentowanych składników aktywnych - nasiona niebieskiego lotosu, ziarna maku polnego i korzeń prawoślazu - teraz dwukrotnie silniej skoncentrowanych, daje efekt wygładzenia skóry i zmniejszenia stresu komórkowego. Wyciąg z Acmella oleracea pomaga zmniejszyć mikronaprężenia skóry, Calmosensine pozwala odczuć dobrodziejstwa odprężenia, a proteiny szarłatu dają absolutną miękkość. Zawartość oleju z orzeszków makadamii i znakomitego emolientu w postaci oleju ze żmijowca lekarskiego, pozwala spełnić nawet najwyższe wymagania intensywnego odżywienia i nawilżenia. Do stosowania na dzień i/lub na noc."




Opakowanie. W eleganckim, kartonowym pudełeczku znajduje się szklany, mleczny słoiczek.Na opakowaniu znajdują się wyczerpujące informacje na temat produktu oraz jego skład. Pod zakrętką słoiczka znajduje się folia zabezpieczająca. Proste i ładne opakowanie, sygnowane symbolem Nuxe. 50ml.



Konsystencja i zapach. Krem ma maślaną konsystencję, treściwą i tłustawą. Bardzo dobrze się rozprowadza, wchłania się szybko i nie roluje. Nie zapycha. Zapach kremu jest bardzo przyjemny, oddaje jego luksusowy charakter. Nie podrażnia.




Działanie. Już po pierwszym zastosowaniu (głównie używałam go na noc, w dzień bardzo rzadko, ponieważ nie posiada filtrów) rankiem przywitała mnie wypoczęta, promienna i odżywiona cera. Dziś, po trzech tygodniach stosowania mogę go szczerze polecić, mimo, że krem jest przeznaczony do cery suchej, a ja mam mieszaną/tłustą. Jak pisałam wyżej krem nie zapchał. Mam wrażenie, że pomógł mojej skórze się zregenerować. Silnie odżywił i nawilżył. Skóra jest gładka, odmłodzona, jaśniejsza i wygląda o wiele korzystniej niż przed rozpoczęciem jego stosowania. Również skóra szyi prezentuje się znacznie lepiej po kuracji Nuxe Nirvanesque Enrichie. Skóra w okolicach oczu stała się gładka, delikatna, jaśniejsza i odmłodzona.  Do tej pory nie zdarzyło się, by jakiś krem sprawił, bym odsunęła na bok podkład. Ten to zrobił. Z przyjemnością spoglądam w lustro. Krem jak najbardziej zostaje przypisany do mojej listy hitów, bo naprawdę jest tego wart!


 
Dziękuję Pani Magdalenie za możliwość poznania rewelacyjnej marki i tego fantastycznego kremu!
Was zapraszam na kolejne recenzje, już niedługo słów kilka o suchym olejku Nuxe.

Pozdrawiam :*

------------------
Fakt, że otrzymałam krem do przetestowania nie wpłynął na moją opinię. Każda opinia jaką przeczytasz na moim blogu, jest moim obiektywnym zdaniem, bez znaczenia czy produkt otrzymałam do testów czy zakupiłam sama.

wtorek, 26 marca 2013

Joanna Styling Effect vol.2 - żel mrożący

Witajcie!

Pogoda za oknem jak widać, nie rozpieszcza Nas,,, Zimno, wietrznie, nieprzyjemnie,,,
Nie nastraja mnie to świątecznie, a wręcz odwrotnie,,,

I w ten mroźny wtorkowy wieczór postanowiłam opisać Wam mrożący żel do włosów od Joanny.
To drugi z trzech  produktów, jakie otrzymałam od Maliny w ramach testów Malinowego Klubu.




Zdaniem producenta:
"Już teraz w zasięgu reki możesz mieć Mrożący żel Styling Effect. Specjalnie dla Ciebie opracowaliśmy recepturę, która pozawala na maksymalnie ekstremalną stylizację Twojej fryzury.
Dzięki zastosowaniu żelu otrzymasz:
 - megamocne utrwalenie
 - długotrwały efekt stylizacyjny
 - proste i szybkie wymodelowanie
Pojemność 150 ml."

 Opakowanie. Jego design jest niemal identyczny, jak żelu elastycznego, o którym pisałam TU
 Plastikowa, półprzeźroczysta tuba, która umożliwia stabilne ustawienie kosmetyku np. na półce. Zamknięcie typu "klik" skutecznie zatrzymuje zawartość w środku, uniemożliwiając wyciekanie. Natomiast standardowy "dziubek" umożliwia dozowanie odpowiedniej ilości kosmetyku.

Konsystencja i zapach. Zapach identyczny jak w żelu elastycznym, przyjemny i delikatny. Gęsta, przeźroczysta konsystencja żelu, swobodnie i bez problemu wydostaje się na zewnątrz tuby.



Działanie. Jak nazwa wskazuje mrożący - ekstremalny. Zamiast opisywać Wam jego działanie, pokażę je :)
Powiem tylko, można poszaleć, bo ten żel daje radę nawet ekstremalnym fryzurom. U mnie mini-irokez :P




Na mokro


Po wysuszeniu






Dziękuję Malinie za możliwość testowania i zapraszam na kolejne recenzje :)



poniedziałek, 25 marca 2013

Kolagen do ciała BingoSpa

Witajcie!

Zapraszam na kolejna recenzję kosmetyku od BingoSpa w ramach współpracy.



Po doświadczeniach z pierwszymi kosmetykami do ciała jakie kupiłam jakiś czas temu w sklepie BingoSpa, a były to: Kolagenowe serum do mycia twarzy i  Kolagenowa śmietanka pod prysznic


widziałam, że sięgnę po kolejny kosmetyk z kolagenem! Tym razem wybrałam do testów Kolagen do ciała



Producent kusi:

"Kolagen do ciała BingoSpa dzięki lekkiej konsystencji i wyjątkowo aktywnym składnikom, poprawia kondycję skóry, zapewnia jej piękny i atrakcyjny wygląd. 

Po 25 roku życia, w komórkach skóry zaczyna ubywać kolagenu, słabną włókna kolagenowe powodując utratę jędrności i elastyczności, pojawiają się zmarszczki. Aby utrzymać skórę w doskonałej kondycji, zachować jej zdrowy i młodzieńczy wygląd, należy dostarczać jej kolagenu. Kolagen BingoSpa sprawia, że skóra staje się gładka i sprężysta, promieniejąca młodzieńczym blaskiem. 
Kolagen do ciała BingoSpa do codziennej pielęgnacji, doskonale się rozprowadza i szybko wchłania, bez niemiłego uczucia lepkości. Pozostawia skórę jedwabiście gładką, odprężoną i pachnącą.

Pojemność 300 ml"

  W składzie niestety,,, parabeny :/

Doświadczenia z poprzednimi kosmetykami z kolagenem mnie nie zwiodły. 
W 300ml, przeźroczystej buteleczce znajduje się biały i przyjemnie pachnący kolagen. Ma bardzo gęstą konsystencję, która niestety jest uciążliwa, gdy chcę go wydobyć ze środka. Myślę, że przy takiej konsystencji idealna byłaby pompka. Mimo swej gęstości, kolagen jest lekki i bardzo łatwo się rozciera na skórze. Jest  również bardzo wydajny! 
 
Najbardziej jednak interesowało mnie jego działanie! Moje oczekiwania? Oczywiście - jedwabiście gładka, zdrowo wyglądająca skóra! Nie zawiodłam się! Kolagen działa fantastycznie! Szybko się wchłania i nawilża skórę. Jest cudownie gładka, miękka i ślicznie pachnie. Widzę również, że moja skóra jest bardziej sprężysta i zdrowa. Kolagen jest od jakiegoś czasu moim rytuałem, po kąpieli wcieram go w całe ciało.

Nie mam dylematu z poleceniem go. Jest fantastycznym kosmetykiem! 


Znacie tę serię? Stosujecie kosmetyki z kolagenem?
Pozdrawiam :*

piątek, 22 marca 2013

Le'Maadr - 12% peeling glikolowy. Sprawdziłam jego działanie!

Peelingi, peelingi,,,
Która z Nas ich nie stosuje? Miałam przyjemność użytkować peeling inny niż te, które dotąd stosowałam. Mowa o Le'Maadr, peelingu, który jest specjalistycznym preparatem z 12% kwasem glikolowym zapobiegającym i likwidującym objawy starzenia się skóry.


Peeling otrzymałam od firmy InfoPlus w ramach współpracy.
Jest to produkt, który testowałam najdłużej. Nie da się go obiektywnie ocenić po kilku użyciach, ponieważ by uzyskać najlepsze efekty, seria zabiegów powinna trwać przez 2-3 tygodnie. ja testowałam go dłużej i chętnie podzielę się spostrzeżeniami.

Kilka informacji od producenta:
" Specjalistyczny preparat z 12% kwasem glikolowym zapobiegający i likwidujący objawy starzenia się skóry
•redukuje powierzchniowe i głębokie zmarszczki
•łagodzi objawy trądzika zaskórnikowego
•zmniejsza przebarwienia
•obkurcza pory skórne przy cerze tłustej
•zwiększa napięcie tkankowe i nawilżenie skóry
•stymuluje mikrokrążenie skórne
•zwiększa nawilżenie
•zmniejsza blizny potrądzikowe
•zmniejsza suchość skóry w przebiegu zmian chorobowych np. przy rybiej łusce
•uzupełnienie kuracji fotoodmładzającej
•plamy soczewicowate

Składniki aktywne:
12% kwas glikolowy, L-arginina

Sposób użycia: Preparat nakładać na suchą i czystą skórę. Należy omijać okolice oczu. Najlepsze efekty uzyskuje się stosując produkt przez 2-3 tygodnie. Przez pierwsze 2-3 dni najlepiej wieczorem nakładać preparat cienką warstwą na 5 minut i zmyć płynem micelarnym Le’Maadr lub wodą. Stopniowo wydłużać codziennie czas aplikacji do 15 minut, następnie zmyć produkt i nałożyć zwykły krem nawilżający. W ciągu dnia pod makijaż zastosować krem z wysokim filtrem SPF. W czasie stosowania preparatu może się pojawić lekki rumień, uczucie mrowienia i delikatnego pieczenia. Złuszczenie skóry następuje po okresie paru dni. Serię zabiegów można powtarzać 2-3 razy w roku. Nie stosować przy aktywnym trądziku pospolitym, przy zmianach ropnych, rozszerzonych naczynkach, cerze alergicznej."



W mojej ocenie:

Opakowanie: prosta, tubka o pojemności 40ml.

Konsystencja i zapach: emulsja, o zwartej, niezbyt gęstej formule. Zapach dość intensywny, w zetknięciu ze skórą ostry, dla wrażliwych może być drażniący, na szczęście ulatuje bardzo szybko. Peeling nie spływa ze skóry, a pozostawiony na dłużej ( nawet na całą noc) wchłania się w skórę.



Działanie. Troszkę się bałam tego produktu. Mam skłonności do uczuleń i podrażnień, ale jednak zdecydowałam się go stosować. Zgodnie z zaleceniami, zaczęłam nakładać peeling na 5 minut, z czasem wydłużając go do 30 minut. Po nałożeniu peelingu czuć mrowienie, naprawdę należy unikać nakładania go na rozszerzone naczynka. Przy pierwszej aplikacji zapędziłam się i nałożyłam go na płatki nosa, gdzie mam pajączki. Szczypało, że ho ho!! Przy zetknięciu z peelingiem, skóra ma dziwny zapach. Nie wiem jak go określić, ale to chyba efekt działania kwasu glikolowego. 

Już po pierwszym użyciu, byłam bardzo mile zaskoczona! Skóra była promienna, jaśniejsza i wyglądała na zdrowszą.

Pogrzebałam troszkę w necie. Poczytałam opinie na jego temat jego stosowania i podczytałam, że dziewczyny stosujące peeling LeMaadr, kierują się nieco innym planem użytkowania :)
Postanowiłam go wypróbować, ponieważ różni się od zaleceń producenta, a mianowicie:
1 dzień - nakładamy peeling na 15min., 2-30min., 3-1godz., 4-2godz., 5,6 i 7 dzień na całą noc.

Postąpiłam tak samo. Jeden raz, podczas demakijażu, na płatku zjechał kawałek suchej skóry i to wszystko.

Skóra po wyżej opisanym stosowaniu jest w dotyku gładziusieńka! Bardzo, wręcz śliska. Efekt jaśniejszej i zdrowszej cery nadal się utrzymywał. Na razie odstawiłam go, by dać skórze odpocząć, ale wrócę do niego.
Podsumowując, oceniam go na 5.


 Znacie ten peeling? Próbowałyście może zabiegów z kwasami tego typu?

Kawiorowe mani Lila&Pink

Witajcie!

Wielokrotnie podziwiałam na Waszych blogach mani, gdzie w roli głównej występował kawiorek :)
Niedawno jakiś czas temu dostałam od siostry kilka kolorów tej ozdóbki i postanowiłam się pobawić co nieco. Przedstawiam Wam efekty moich wyczynów, to moje pierwsze spotkanie z kawiorem, więc proszę o łagodne potraktowanie ;)




Na paznokciu widać niestety różnicę w wielkości ziarenek kawiorku Pink. Nie są równe jak w Lila i niestety nie da się tego dostrzec we flakoniku, w którym je dostałam.


Golden Rose Paris - nr 221
Wibo Gel Like by Amethyst - Flirt
Nail Care Lovely - utwardzacz do paznokci
Kawior do paznokci Lila&Pink


:)

czwartek, 21 marca 2013

Pierwsze testy z Maliną - Joanna. Recenzja żelu elastycznego.

Witajcie!

Jakiś czas temu dołączyłam do Malinowego Klubu :) Po kilku dniach zgłosiłam się do testów kosmetyków do stylizacji włosów Joanny i udało się! Zestaw Joanna Styling Effect trafił w moje ręce.



Zgłosiłam się, ponieważ jestem posiadaczką, krótkich włosów. Wymagają one bez dwóch zdań pomocy kosmetyków typu żel, guma czy pianka, zwłaszcza teraz, kiedy używam szamponu Dermedic, strasznie się puszą :/ Ale o tym szamponie innym razem.

 

Pierwsza paczka z Malinowego Klubu przyszła do mnie naruszona :/ Jak widać na zdjęciu, ktoś wyrażnie próbował dobierać się do paczki i obejrzeć zawartość. Żadna nowość,,, Poczta nie raz mi sprawiła takie niespodziewajki, a nawet i większe. Pozostawię to bez komentarza.


Bardzo mnie ucieszyła maleńka karteczka, napisana własnoręcznie przez Malinkę, bardzo miły geścik :)




W paczce znalazły się : Żel elastyczny, Żel mrożący ekstremalny, Brylantyna w żelu - ekstramocna.

Dziś pierwsza recenzja - Żel elastyczny.




Opakowanie to standardowa, plastikowa tuba, z zamknięciem typu klik. Pojemność 150 ml wystarczy mi na baaaardzo długo :)  Z tyłu znajduje się opis:
" Już teraz w zasięgu reki możesz mieć Elastyczny żel Styling Effect. Specjalnie dla Ciebie opracowaliśmy recepturę, która pozawala na elastyczną, ale megamocną stylizację Twojej fryzury.
Dzięki zastosowaniu żelu otrzymasz:
- elastyczne, długotrwałe utrwalenie,
- proste i szybkie wymodelowanie,
- podkreślone pasma, loki i kosmyki."

Konsystencja i zapach. Konsystencja  żelu oczywiście :) Jest dość gęsty, co uważam za zaletę, ponieważ wystarczy niewielka ilość roztarta w dłoniach, by ogarnąć czuprynkę. Zapach żelu jest bardzo przyjemny dla nosa.




Działanie i efekty. Żel rzeczywiście działa jak napisał producent. Ułatwia szybkie ułożenie i wymodelowanie fryzury. Moje potyczki z ułożeniem włosów rano były dotąd dość burzliwe. Żel, który dotąd stosowałam zamieniał pasma włosów w twarde strąki, które po wyschnięciu sterczały i nie chciały się poddać modelowaniu. Z żelem Joanny wygląda to zupełnie inaczej i zajmuje mniej czasu. Po wyschnięciu włosy dają się ułożyć i elastycznie dopasowują się do kształtu jaki nadam fryzurze. Nic nie sterczy i nie odstaje, co mnie cieszy, bo nie muszę milion razy poprawiać włosów w ciągu dnia, co więcej nie muszę go używać ponownie kiedy chcę inaczej "przeczesać" włosy. Poddają się grzebieniowi i palcom bez problemu.



Nie spodziewałam się szczerze mówiąc takiego efektu i jestem bardzo zadowolona, że ten żel trafił w moje ręce! Cóż nie powiem Wam czy podkreśla loki, bo ich nie posiadam :D To już musicie sprawdzić na własnych pasmach, ale myślę, że bez problemu sobie poradzi i nie obciąży włosów :)

Bardzo dziękuję Malinie za możliwość przetestowania i poznania tego produktu. Tym bardziej, że to "Nasz", polski i godny polecenia!




 Pozdrawiam!

wtorek, 19 marca 2013

Projekt Kontynenty - Antarktyda :)

Witajcie!

Cóż, nie wiem jak to się stało, że "zjadłam" dwa tygodnie :D
Postaram się je szybko nadrobić, bo chcę wytrwać do końca w projekcie mixoflife

Tydzień 4 - Antarktyda. Trudny temat, trudny klimat. Ja podchodzę do tego jak do zabawy, a oto co wysmarowałam na ten temat :)



Góry lodowe :) Mam nadzieję, że ten mroźny akcent zakończy panowanie zimy, bo chyba wszyscy mamy już dość :)

poniedziałek, 18 marca 2013

Bingo Spa - Krem pielęgnacyjny z Zea Mays


Witajcie!

Jakiś czas temu w ramach współpracy z BingoSpa otrzymałam wybrane przez siebie kosmetyki. Pierwszym kosmetykiem, który od razu zaczęłam testować, był  Krempielęgnacyjny z Zea Mays - olejem kukurydzianym.



Jak zawsze, kilka słów od producenta, bym mogła skomentować, potwierdzić bądź zaprzeczyć obietnicom :)

" Krem BingoSpa to krem o lekkiej i delikatnej konsystencji. Szybko się wchłania. Dzięki niemu cera staje się jedwabiście gładka oraz wyraźnie poprawia się jej sprężystość i jędrność. Krem do twarzy BingoSpa zawiera olej z kukurydzy. Polecany dla cery mieszanej, tłustej oraz problematycznej (np. zmiany trądzikowe)

- olej z kukurydzy BingoSpa zawiera 55-65% kwasu linolowego, 12-14% kwasu palmitynowego, 4% kwasu stearynowego, 29% kwasu olejowego oraz dużą ilość witaminy E ( do 1g/kg). Polecany zarówno dla skóry tłustej, mieszanej, dojrzałej, jak i suchej, wrażliwej czy zmęczonej. Posiada właściwości odżywcze, uelastyczniające, łagodzące, poprawia mikrokrążenie w skórze.  
- Pheohydrane® - kompleks wyciągów z Laminaria Digitata (listownica palczasta) i Chlorella vulgaris; głęboko nawilża, odbudowuje obecny w skórze NMF i restrukturyzuje płaszcz hydrolipidowy; wspomaga utrzymanie odpowiedniego poziomu nawilżenia na długi czas. Jest jednym z najefektywniejszych kompleksów algowych; ma działanie nawilżające jeszcze przez 7 dni po zakończeniu stosowania.

Krem BingoSpa to krem o lekkiej i delikatnej konsystencji. Szybko się wchłania. Dzięki niemu cera staje się jedwabiście gładka oraz wyraźnie poprawia się jej sprężystość i jędrność."
W mojej ocenie ten krem zalicza się do dobrych. Oto ona:

Opakowanie: Krem z Zea Mays został zamknięty w prostym, plastikowym pudełeczku. Opakowanie jest przeźroczyste i lekkie. 100ml.



Konsystencja i zapach: delikatna, lekka, półpłynna. Krem ma bardzo przyjemny zapach, mnie on nie drażni i nie przeszkadza. 



Działanie: krem bardzo łatwo się rozprowadza i dość szybko wchłania. Skóra staje się miękka, gładka i nawilżona. Obawiałam się, że "mnie zapcha", na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Nie podrażniał i nie uczulił. Sprawdził się również jako baza pod makijaż. Podkład nie rolował się, dobrze się rozprowadzał na nawilżonej skórze, bez suchych skórek. Jednak,,, musiałam sięgać po puder częściej niż zwykle, bo skóra szybko zaczynała się świecić, a tego nie cierpię :/ Podobnie sytuacja wyglądała przy stosowaniu samego kremu, po wchłonięciu, w bardzo szybkim czasie "bił ode mnie blask". Także puder był niezbędny.



Generalnie wystawię mu dobrą opinię, bo muszę być obiektywna. W mojej ocenie 4+.

Co do kwestii składu - kiedy wybierałam kosmetyki do przetestowania, widziałam, że ten krem ma w swoim parabeny. Nie jest to chlubny składnik, udowodniono już nie raz, że te substancje mogą być szkodliwe i niebezpieczne, więc w tej kwestii apel do producenta, by pochylił się nad tym i zastanowił.

Mam nadzieję,  że przyłączycie się do mojej propozycji, bo przecież chcemy dobrych i zdrowych kosmetyków, prawda?

Pozdrawiam!
------------------
Fakt, że otrzymałam krem do przetestowania nie wpłynął na moją opinię. Każda opinia jaką przeczytasz na moim blogu, jest moim obiektywnym zdaniem, bez znaczenia czy produkt otrzymałam do testów czy zakupiłam sama.