czwartek, 20 sierpnia 2015

Tonsillektomia - wrażenia matki.





Witajcie!


Z prywatnych powodów musiałam zrezygnować z pisania, recenzji i współpracy z firmami. Powoli wracam do blogowania. Nie było mnie tutaj bardzo długo, dlatego też postanowiłam podzielić się moimi powodami i przemyśleniami.

 W czerwcu, dzięki swojemu uporowi trafiłam z młodym do lekarza, który fachowym okiem ocenił stan migdałów syna. Powód: chroniczny katar, chrapanie, bezdechy, nadpobudliwość i ciągłe infekcje. Jak się okazało, to był „strzał w 10”, bo w migdałach był już przewlekły stan zapalny i nie ma mowy o jakiejkolwiek ich ochronnej funkcji.  Pan doktor zbadał również młodemu słuch,,, i zamarłam, kiedy usłyszałam, że moje dziecko nie dosłyszy,,, Nie było żadnych objawów, nie zauważyłam nic niepokojącego. Ba! ja nie wiem co to zapalenie ucha u dziecka, bo moje nigdy go nie przechodziło,,, Natychmiastowa decyzja, operacja prywatna, bo na Państwowy zabieg czeka się od 6 m-cy wzwyż.

Stres jaki wiązał się z zabiegiem, nie pozwalał mi funkcjonować. Bałam się po prostu,,,  Najbardziej o słuch. Operacja migdałów mniej mnie przerażała, znałam mniej więcej jej zarys,  siostrzeniec przeszedł adenotomię. Bałam się o uszy, lekarz miał zdecydować podczas operacji, czy wstawi małemu dreny, czy pozostanie przy nacięciu błon bębenkowych. Od września – pierwsza klasa, drenaż uszu wiąże się ze zwolnieniem z lekcji wf, czasową rezygnacją z basenu, zabezpieczaniem uszu podczas codziennej kąpieli, bo drenów nie można absolutnie zamoczyć! W swojej głowie już rysowałam najgorsze scenariusze i z perspektywy czasu stwierdzam, że te rozterki były głównie spowodowane brakiem pełnej kontroli nad zachowaniem mojego na szkolnych korytarzach.

Przyszedł dzień zabiegu. Wyspani, spakowani, udaliśmy się do kliniki w której miał odbyć się zabieg. Stos dokumentów do podpisania, chyba Pani w rejestracji pierwszy raz spotkała osobę, która czyta skrupulatnie każdy formularz przed podpisaniem,,, ten jej wzrok. Potem przejście na oddział i czekamy. Pocieszaliśmy się, że za godzinkę będzie po wszystkim. Niestety,,,, 

Czekaliśmy ponad 4,5h. Zresztą nie tylko my, przesunięte w czasie były chyba wszystkie zabiegi dzieci. Byłam wściekła, bo dziecko cały dzień było bez jedzenia, w dodatku,,, pomylono małych pacjentów i zamiast innego dziecka, na salę operacyjną pojechało moje! Na szczęście zaraz go odwieźli na salę,,,,
Wreszcie doczekaliśmy się i synuś pojechał na salę operacyjną, a my cali  nerwach czekaliśmy na niego. Bardzo się bałam tych chwil po przewiezieniu na salę, przez te pięć godzin napatrzyłam się na różne sytuacje na oddziale,,, Na szczęście moje dziecko było bardzo dzielne, bardzo dobrze zniósł zabieg i wybudzanie z narkozy, przespał najgorsze momenty. Spędziliśmy w klinice jedną noc i nazajutrz pojechaliśmy do domku.
Minęły trzy tygodnie od zabiegu, a ja widzę ogromną różnicę w zachowaniu i funkcjonowaniu mojego dziecka. Śpi spokojnie, z zamkniętą buzią, nie chrapie i charczy w nocy. Lepiej słyszy, zdecydowanie wyraźniej mówi! Póki co zdrowie dopisuje, zobaczymy, co będzie dalej, w końcu sezon jesienno-szkolny dopiero przed Nami.

Podsumowując, pomimo różnych sytuacji, które bardziej lub mniej wyprowadziły mnie z równowagi podczas oczekiwania na zabieg, mimo fatalnego podejścia lekarzy operujących – do rodziców- totalna dezinformacja, brak empatii i podstawowych informacji na temat przebiegu operacji, pielęgnacji dziecka po zabiegu,,, cieszę się, że zdecydowaliśmy się razem z mężem na ten zabieg. Po wizycie kontrolnej wiem, że ze słuchem jest wszystko w porządku, a to jest dla mnie najważniejsze! Myślę, że warto zdecydować się na taki zabieg, jeśli są ku temu wskazania, bo przecież najważniejsze jest zdrowie dziecka i jego komfort życia.

Stwierdziłam, że napiszę o tym kilka słów, nie medycznych wywodów, ale obserwacje i odczucia matki. Może komuś pomogą w pojęciu decyzji, czy przygotują na różne sytuacje oboczne. Macie jakieś swoje doświadczenia w tym temacie?

Pozdrawiam :*